środa, 29 maja 2013

Niedostatek ?

To nie tak, że nie myślę co teraz zrobić. Myślę intensywnie jak zrobić, żeby nie stracić tego co zyskałam przez ostatnie tygodnie. To jest takie tylko moje i nikt nie może mi tego zabrać. To co, że w tle dobijają się choroby, lekarze, sądy i inne marności.
----------------------------------------
Pofatyguje się  i sprawdzę w słowniku, co to znaczy 'niedostatek' bo chyba tego dokładnie nie sprawdziłeś. Nie będzie to byle jaki słownik - więc czytaj uważnie.

– niedostatek jest to stan, w którym osoba uprawniona nie może własnymi siłami zaspokoić swych usprawiedliwionych potrzeb i nie posiada własnych środków finansowych (wynagrodzenie za pracę, emerytura, renta, inne świadczenia) oraz nie uzyskuje dochodów z własnego majątku.

A więc czy przypadkiem nie zostało pomylone słowo niedostatku z niedosytem? 'Mylenie tych dwóch słów a traktowanie ich jako synonimów to wcale nierzadki błąd językowy.'

 - niedosyt - poczucie braku dostatecznego zaspokojenia jakiejś potrzeby

W tym przypadku to chyba jednak bardziej niedosyt i chęć rozpierniczenia mi świata, ale spokojnie... mój świat stoi na solidnych nogach, bo po Twoich ostatnich huraganach wzmocniłam fundamenty.  

Dozobaczenia w sądzie.




sobota, 18 maja 2013

Bądź dziś dobrą myślą obok mnie bardzo blisko.

To jest taki stan ducha, kiedy w środku robi się cieplutko, a przez ciało przechodzą dreszcze, których nie można w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć.

I dalej jest gdziekolwiek, jakkolwiek, kiedykolwiek, ale już nie z kimkolwiek. I mogłabym praktycznie tak żyć, bo to poniekąd stało się moją codziennością.

Tyle mówić, tyle wiedzieć, tyle rozumieć... jednocześnie milcząc bez skrępowania.

I się zastanawiam czy to jest przekraczanie moich możliwości, moich granic, które gdzieś tam istnieją? Czy podświadomie przekraczam je z własnych niewidzialnych innym chęci, bo przecież ja tak cholernie tego chcę.

I słowo daje, że nigdy w życiu nie bałam się tak strasznie, że coś stracę.

piątek, 10 maja 2013

Mets ta main, descends là au dessous de mon coeur.

To wszystko zawsze zaczyna się tak niepozornie. Od małej palpitacji serca na dźwięk smsa, po zawieszanie się stojąc na zielonym świetle. Znaki jakby choroby? Jakby czegoś normalnego. A jednak nikt nie zachorował. Nikt nie idzie do lekarza. Coś tam wewnątrz udaje, że się broni... ale to tak żeby zachować pozory. Mały spektakl dla siebie samej. Żebym uwierzyła, że nie jestem do końca taka zła. Być może pójdę za to do piekła, ale warto.

Róże więdną, ale spojrzenia nie. Ci co Cię obłapują i chcą mieć na wyłączność - nie fascynują. Ci zaś co siedzą na przeciw Ciebie rzucając spojrzenie prosto z serca - wpadają głęboko w umysł.
Czegoś takiego dawno nie było.

Co dalej?