sobota, 28 grudnia 2013

Człowiek pomiędzy.

Te dni były od uświadamiania, jak bardzo jesteśmy beznadziejni i jak mało osiągnęliśmy. Wbrew pozorom może się nie wydawać, bo atmosfera była całkiem przyjemna. Ale przecież wszyscy kłamią.

Jesteśmy aktorami pierwszej klasy i najwyższej półki. Hollywood powinien się o nas bić i zabiegać każdą najmniejszą cząstką.

Próbujemy sobie wmówić, że jest całkiem spoko, a po wszystkim lądujemy na łóżku w kałuży swoich łez. Wtedy uświadamiamy sobie, że nic nie osiągnęliśmy i raczej nie osiągniemy. To smutne i może powiesz, że nie prawdziwe, bo wszystko zależy od tego, czy potrafimy walczyć.

Ja potrafię. Potrafię walczyć o czyjeś związki, o przyjaźń, o czyjeś życie, zdrowie, szczęście. Potrafię walczyć o czyjeś marzenia i pragnienia.

Nie potrafię walczyć o siebie.

Człowiek pomiędzy. Pomiędzy Tobą, pomiędzy nimi, pomiędzy marzeniami.

Moja diagnoza? Nowotwór złośliwy... o tak życie jest złośliwe. Każda część mutuję w niewyobrażalnych stadiach. Masz pojęcie co się dzieje ze mną?
Co mam w sobie? Ile takich złośliwców siedzi we mnie?

Nie? Spytaj.

niedziela, 22 grudnia 2013

Pieprzony grudzień.

Naiwna.

Naiwna i głupia.

Człowiek powinien ufać sobie do resztek normalności, bo każde jego podejrzenie, myśl, przeczucie jest słuszne.

A ludzie kłamią.

I nie jest to odkrycie Ameryki, ale warto przypomnieć wszystkim przed świętami tę jakże budującą kwestię.

Kłamstwa, kłamstewka, a świat jest piękny.


Wesołych świąt.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Pomyśl o tym.

To już chyba ze mnie zeszło całkowicie, chociaż może wydawać się to paradoksalne, bo wciąż w kółko do tego wracam i wspominam.
Zastanawia mnie fakt jakby było gdyby, no bo to chyba dość normalne, że człowieka to ciekawi? Nieważne.

Ten rozdział o dziwo został zamknięty... a może tylko przymknięty. Ale to wszystko przez intensywność zdarzeń i różnych chwil które potoczyły się niespodziewanie. No, bo jak w gruncie rzeczy można zareagować na przeszłość, która nagle staje Ci przed twarzą i pyta 'co słychać?'.
Wróciłam więc do tego nieumyślnie, bo wcale nie planowałam tego zbiegu okoliczności. Bo to cholera był zbieg okoliczności i w żaden nadludzki sposób tego inaczej nie wytłumacze.

Jestem skonstruowana dość prosto i choć może się nie wydawać, to naprawdę tak jest. Idę do celów, jak trzeba to się czołgam, chwilami się poddaje, ale zawsze wracam na główną drogę.

Tamto to epizod i kilka słabości. Przecież nic się nie wydarzyło.

Próbuję ogarnąć ciszą to, co w tej płytkiej chwili doskwiera mi w mózg.

No więc pomyślmy logicznie.
Czy to ma przyszłość? Nie ma.

Jestem w głębokiej i czarnej dziurze, bo w żaden sposób nie dostanę tego, co chciałabym dostać, bo wiem, że nigdy nie zrezygnujesz dla mnie ze swojego świata. A ja będę czekać na coś, co nigdy nie nastąpi.






Zostałam z niczym.

niedziela, 17 listopada 2013

Uśmiech.

Zapomniałam przecież, że już się pożegnałyśmy na zawsze. Kilka prostych słów zburzyło to, o co walczyłam latami. To, co powstało cegiełka po cegiełce. Teraz już tego nie ma. Nie wiem czy żałuję, czy może mam to zupełnie gdzieś. Mam mały mętlik w głowie i nie potrafię go poskładać w przejrzystą całość.

I nie czułam już nic patrząc na Ciebie i czy to znaczy, że już po wszystkim?

Nie ma już spacerów nocą pod okna.

Tylko została jakaś luka i nie wiem czym ją zapełnić?

Dbajcie o innych.

czwartek, 31 października 2013

Kaloryfer wspomnień.

Coś się kończy, a coś się zaczyna. Tuptam z miejsca do miejsca, żeby przypadkiem o czymś nie zapomnieć. Spalam się.

Ale jest w tym wszystkim coś, co w pewien sposób mnie uszczęśliwia... i może to dziwne, bo to rodzaj samo okaleczania się, ale jest mi dobrze. Taka sytuacja chyba mi odpowiada. Nie zawsze, ale człowiekowi jednak z reguły ciężko dogodzić w każdych aspektach. W gruncie rzeczy cieszę się, że to wszystko ma miejsce i nie żałuję niczego z przeciągu pół roku.

Wspomnienia są miłe i bardzo ciepłe dla umysłu. Czasami potrzebuję się ogrzać, a to w zupełności wystarczy. Taki mój prywatny kaloryfer wspomnień.

Mam nadzieję, że się nie poddamy i wygramy z tym wszystkim.

Bo to w ogrom wyjątkowe.

Bo to moja siła

Bo to Ty...


Dbajcie o innych.

czwartek, 19 września 2013

Umiem się przystosować.

Na taki sukces się nie czeka. On przychodzi niespodziewany i od razu ma moc przerzucania gór. I pomimo tego, że za chwilę spłoniesz w tym szczęściu i zostanie z Ciebie marna garść popiołu, to przecież tak cholernie warto!

I gdyby ktoś nie zauważył - nie ma w tym wszystkim głębi. Nie ma mądrych zdań ani sensownych uniesień. Czy naprawdę obraz przedstawiony w tych kilkuset stronach tyczy się chodź trochę współczesności. Jeżeli tak, to czy naprawdę z taką łatwością podejmujemy tak popierdolone decyzje ?

Pani James ... świat zwariował.

PS. U mnie to samo. Na szczęście nic się nie zmieniło. Z każdym dniem coraz bardziej istnieję.

piątek, 13 września 2013

Wole nic nie mieć niż mieć coś na niby.

To smutne, bo pada. To smutne, bo on moknie. Biedny i malutki stoi na deszczu i czeka. Trochę potargany przez wiatr, wyziębiony. On czeka. Przestępuje z nóżki na nóżkę i przeciera od czasu do czasu buzię z płynących łez. Rozgląda się uważnie. Ma małą nadzieję, która ginie z każdą nową godziną. On czeka. On wątpi. On umiera.


Chciałby tylko zostać wpuszczony do środka.

No way!

I właśnie myślałam kiedy wybije czwarta. Właśnie śniłam, że to już, że to zaraz, że to już tylko sekundy. Otworzyłam oczy, a telefon się zaświecił. To nie zbieg okoliczności, to nie prawda. Ja już się przyzwyczaiłam do takiego stanu rzeczy i już nawet wiem kiedy otworzyć oczy.

W poniedziałek mój masochizm sięgnie najwyższej półki nieba. To zdeka popierdolone, że cieszę się, aż tak bardzo na wizytę u dentysty. To ja jestem popierdolona.

To takie głębokie - zdzieranie starych blizn, aby powstały nowe rany. Dogłębne szarpnięcie zabliźnionego kawałka skóry i zerwanie go tak bez skrupułów. Boleśnie i znacząco. Tak... zacięłam się przy goleniu.

Zapomniałabym wspomnieć o cudownych i jakże królewskich zaręczynach. Niewidzialna siła włożyła mi na palec złoty pierścionek. Otóż to. Jestem tak gównianie szczęśliwa, że nawet deszczowa pogoda nie zmyje ze mnie tych emocji.

Ironia, co?

piątek, 6 września 2013

Psycholandia

''Urojone liczby, urojone życie. Znam to. Wymyślam siebie, swoje miejsce w czasie i przestrzeni (...) a przecież czasem nie jestem pewna, czy naprawdę istnieję. Musze spojrzeć w lustro, żeby upewnić się, że jestem. Urojona kobieta, urojona żona, niczyja ukochana. Tak... Wystarczy, nie będę psuć sobie dnia''.

wtorek, 3 września 2013

Kolejna historia na faktach oparta - morał ? Mieć Farta, sprawa gówno warta, karta losu potrafi być uparta. Nigdy nie mów nigdy - nawet w pieprzonych żartach'

''Trzymał mnie za włosy. Zawsze trzymał mnie za włosy. W każdy piątek przychodził by wyszarpać ich jeszcze więcej. Szarpał nie tylko moje włosy ale i moją godność. Szarpał też moje ciało, jak kawałek mięsa. Jak wygłodzony pies rzucający się na wielki kawał szynki. Wchodził we mnie jak w zabawkę. Kiedy chciał i jak chciał i w dalszym ciągu trzymał mnie za włosy. Miałam ich dużo i raczej nie było widać, żeby znikały. 
Mimo, że zawsze oczy miałam zamknięte jego twarz rozpoznałabym wszędzie. Pół łysa głowa i małe ostre włoski sterczące gdzieniegdzie, a drapiące moją skórę jak papier ścierny. Jego oddech cuchną jak zgniłe mięso. Może dlatego, że wciąż szarpał mnie jak szynkę. Może to ja gniłam? 
Wykonywał wciąż te same posuwiste ruchy. Można ich było wszystkich rozpoznać po ruchach ciała. Oczywiście, że było ich więcej, ale ten zapadł mi w pamięć bardzo głęboko. W rękach zawijałam prześcieradło i ściskałam je z całych sił. Wydawało mi się, że jak będę głęboko modlić się do Anioła Stróża, to wyrosną mi skrzydła i odlecę. Ale oni zawsze byli na górze i przygniatali mnie do rzeczywistości. Gdy już kończył gładził mnie swoją wielką dłonią po twarzy i wpychał palce do ust. Czasem się dusiłam, kiedyś zbierało mnie na wymioty, ale teraz nie czułam już nic. 
Leżałam w tej samej pozycji co piątek. Nauczyłam się nawet napinać mięśnie tak, żeby nie bolało. Po wszystkim zapinał spodnie i wychodził, a ja leżałam udając, że mnie nie ma. Gdy słyszałam trzask drzwi podnosiłam się, by przenieść się na podłogę. Łóżko było tylko talerzem na którym ładnie podawano danie główne. Podłoga wydawała się być znacznie bardziej kuszącym miejscem na odpoczynek, bo przecież nie można spać na brudnym talerzu? Więc gniłam sobie piętro niżej, jak odpadki rzucone w kąt''

Dbajcie o innych 

poniedziałek, 2 września 2013

Diabeł stróż.

 Nic. Zupełnie, kompletnie i w ogóle nic.
Puste słowa, puste gesty, puste obietnice, puste dłonie, puste kartki. Nic.

Mogę powiedzieć, że straciłam poniekąd kontrolę, bo niezupełnie wiem, co dzieje się w koło mnie. Usiadłam sobie w kącie i patrzę, bo to ciekawa pozycja. Jestem obserwatorem. Szukam odpowiedzi w kroku lunatyków żyjących w próżni świata.

Decyzje są dorosłe, ale podejmowane całkiem bezmyślnie. Skazuje siebie na bezsens

Świat czasami wywraca się do góry nogami i wydaje nam się, że to już koniec. Nie ma żadnych znaków z po za sfer Ziemskich, ani duchowych. Nic się nie trzęsie ani nie spada. Nic się nie topi, nic nie płonie. Ale ludzie... No właśnie.

To nie jesień, to nie pierwszy dzień szkoły, to nie deszcz, to nie wiatr. TO LUDZIOM ODPIERDALA.

Rozpoznanie : Apokalipsa

Dbajcie o innych.


środa, 14 sierpnia 2013

To nic.


Wszystko wypada mi przez palce. Nic nie zostaje. Nie mam czym się chwalić, szczycić, ekscytować? Zawsze na drugim planie, zawsze gdzieś z tyłu za Tobą i za nim i za nią i za nimi. Konkretnie w słowie słowo, a za słowem ja. Nikt tego nie słucha, nikt nie bierze tego do siebie. Cały czas ta druga, ta na 'w razie co'.
Zbyt łatwowierna, opętana przez dziwne ideały. Zawsze zaraz za Tobą i za nią i za nim i za wszystkimi.

Na zawołanie, na prośbę, na to kiedy jest źle. Po to by być gdy innym paskudzi się życie, po to by posprzątać i solidnie się przy tym wybrudzić. Po to by zgarniać czyjeś łzy i samemu się w nich topić. Po to by odbierać ciosy rzucane na innych. Po to by oddawać siebie kawałek po kawałku i mieć wdzięczność, że ktoś tego chce. Po to by być dla innych pieprzonym psychologiem bez papierka. Ale zawsze z boku, zawsze za Wami, zawsze w cieniu - trzymana na odpowiednią chwilę.

Lalka nie duża, bez ręki, oka, wyświechtana i wyczochrana przez innych.

To ja Zuzia.

piątek, 2 sierpnia 2013

Możesz?

Tak dawno się nie widziałyśmy. Nawet z daleka, nawet po drugiej stronie ulicy. Znamy się tylko z przeszłości, tęsknimy trochę i idziemy do przodu, bo wydaje nam się, że wszystko stracone. Jak to możliwe, że próba podjęcia tych relacji rozpadła się w jednym momencie. Kto się wycofał? Kto zrezygnował?

Chciałabym wiedzieć czy u Ciebie ok? Czy jesteś szczęśliwa, czy bardziej samotna niż zwykle?
Ktoś czasem o Tobie wspomina. Czasem ktoś przekazuje informacje. To już nie moja sprawa.


poniedziałek, 29 lipca 2013

Chcesz zrozumieć sens czegoś, co sensu nie ma?

Słuchasz mnie? To powtórz co powiedziałam. Co jest moim marzeniem, a co jest moim koszmarem? Powiedz co siedzi mi w głowie i jaka okropna myśl przeszywa moje ciało każdego wyklejonego z rozpadającej się bibuły dnia.

Możecie mieć do mnie pretensje, że nie mam dla Was czasu. No, ale cóż - priorytety.

Ostatnio jestem jakąś rzeczą do usługiwania i robienia wszystkiego w zamian za ... no właśnie... w zamian za co ?

A jeżeli ktoś udaje, że już się nie znamy, to się nie znamy. Dość prosty system dający potencjalnie efekty, które mogą odmienić wasze życie. Spróbujcie.

Pukanie do drzwi przeraża. Otwieram z nadzieją, że nie strzelisz mi w łeb. Cholernie się cieszę, że zmuszasz mnie do robienia kroków, które są zupełnie niepotrzebne. Skaczę z radości na kolejną wizytę w instytucji, która poniekąd swoją brawurą i spasionym młotkiem może rozsypać kogoś życie od tak.

Różowe tabletki.
A no kuszą. Leżą. Czekają. Bądź co bądź szepczą nawet cichutko.
Niebieskie się kończą. Kurwa...

Sensacje, dewiacje, przypuszczenia, paranoje. Co z Wami?!

Ah i jeszcze miłość. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie istnieje. Przekonywałam się do tego jakiś czas. Projekt izolacja nie wybrną do końca ze swojej nory. Rozsypał się na kawałeczki. Won z tym do kosza.

Nie jestem szczęśliwa.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Opowiedz mi swoją historię. Nie będę Cię oceniać.

Nawiązując do ostatnich dźwięków pianina. Nie ma to jak spokojne bicie gitary. Dół, dół, góra, góra, dół góra....
Ciężko się przed sobą przyznać, ciężko się przyznać przed światem, bo to dość upokarzające. Powraca drętwienie palców i oszołomienie. Powraca taktowne leżenie na podłodze i zaciskanie pięści. Powraca niemoc. Chciałoby się stanąć wysoko i krzyknąć, że to nieludzkie.
Mówiłam, że przegrałam. Przyznałam się przed sobą, a to chyba najważniejsze. Dopuściłam do siebie takową myśl i nie jest mi wstyd. Wręcz przeciwnie. Czuję siłę, żeby wstać i wspinać się ponad to wszystko.
Świat właśnie pokazuje, że nie jest wart takiego zachodu. Nie ma co przeżywać.

I możecie mu przekazać, że mam to w dupie, że sobie poradzę, że wygrałam. To on przegrał, to on żyje w klatce nieszczęść, to on jest cieniem siebie, to on zniszczył wszystko. Ja nie mam wyrzutów sumienia. Ja jestem szczęśliwa, ja mam coś czego nikt mi nie odbierze. Mam ambicie, najlepszych przyjaciół i poziomki. Mam wygraną w garści.

Ja mam do kogo wracać.

. . .

<3


środa, 26 czerwca 2013

Zastój nie zmienia faktu, że w końcu trzeba wstać.

Ciche dźwięki klawiszy pianina przyprawiają mnie o dreszcze. To i słucham - to i mam dreszcze. Pogrążam się sama i wpadam w dziwne koło. Od początku i od nowa i raz jeszcze.

Lustro się kruszy w palcach i zaprawia skórę dziwnym bólem. Szuflady są coraz bardziej puste, a z półek znikają zdjęcia niemocy. Między meblami płonie coś, co w gruncie rzeczy się nie spala. Więc skąd tyle popiołu na stopach? Oczopląs uwydatnia się, bo ogarnąć to wszystko to szaleństwo. Kraty na oknach i puste niebieskie ściany. Miasto wypełza w poszukiwaniu ludzkiego nieszczęścia. Ludzie wymieniają się żyletkami i rozcinają sobie serca wzajemnie. Niedługo ulice staną się rzeką krwi. Wszyscy umażą się ludzką tragedią i obojętnie przepłyną morza łez.

To trzeba zobaczyć. To wszystko dzieje się naprawdę.

<3

piątek, 21 czerwca 2013

Nie doczekasz świtu, nie odbywszy drogi przez noc.

Siedziała zwinięta w kolorową pościel zatykając drobnymi palcami uszy. Już tak miała, że zamiast rąk trzęsły jej się nogi. Po raz kolejny powtarzała w myślach modlitwę, która miała sprowadzić Anioła Stróża.
Uchyliłam lekko zamknięte drzwi, żeby wślizgnąć się do środka. Zaraz jednak je zamknęłam, żeby nie słyszała krzyków pijanego ojca. Popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami i wyszeptała tylko - zabierz mnie do siebie - ... chwyciłam ją za małą dłoń i wciągnęłam do siebie na ręce. Powiedziałam, żeby zatkała uszy i zamknęła oczy - za chwilę stąd wyjdziemy - dodałam i przytuliłam ją mocno.
Otworzyłam jednym ruchem drzwi pokoju i wyszłam na korytarz. Słyszałam ojca, jak majaczy i krzyczy. Podeszłam do drzwi wyjściowych i chwyciłam za klamkę nie odwracając się za siebie. Ścisnęłam ją jeszcze mocniej, żeby czuła, że jej nie wypuszczę. Odwzajemniła uścisk.
Byłyśmy już na schodach, potem na dole, potem szłyśmy pustą ulicą. Cały czas tuliłam ją  z całych sił.
- Już jesteś bezpieczna Zuziaku - wycisnęłam przez łzy i obiecałam, że przeprowadzę ją przez ten koszmar.

Żyjcie dobrze. To najlepsza zemsta.

niedziela, 16 czerwca 2013

Choć nie raz los kazał nam w przepaść skakać - my nauczyliśmy się latać.

Perfekcyjny krzyk to taki, którego nie słychać. Krzyczysz? Bo ja tylko trochę. Nie udało mi się opanować tej perfekcji ciszy do końca.

I co by się stało gdyby całe to życie szlag trafił. Gdyby nie było Ciebie i mnie i ich wszystkich. Czy jestem na to gotowa, na odejście, na upadek, na wyjazd, na nowe, na ból, na szczęście, na rozczarowania, na sukcesy, porażki, przyjaciół, wrogów, łzy, krzyk, zmęczenie, tęsknotę ... i na rozstanie.?

Nie jestem na to gotowa... nigdy nie będę. Nie wiem jeszcze co robię... ale wiem, że już nie robię tego wyłącznie pod siebie.



'Kiedyś zmierzałem do szczęścia, dziś nie wiem sam gdzie biegnę. 
Bo niebo jest już chyba zbyt odległe'



Dbajcie o innych.


czwartek, 13 czerwca 2013

Czy przyrzekasz mówić prawdę i tylko prawdę ?

W pół do piątej. Szykuję się do wyjazdu. Niebo zapowiada piękny dzień. Przystaję na chwilę przy oknie jakbym wiedziała, że to ostatni raz jak jestem sobą. Zaciągam się powietrzem wpadającym przez uchylony lufcik. Zastanawiam się po cichu, czy to ja tak wszystko spieprzyłam, czy może to było zaplanowane.
Już czas. Ostatni raz przeglądam się w lustrze. Tyle się zmieni. Tyle stracę. Będzie boleć.
Ale już jest za późno na podjęcie desperackich kroków - za późno, żeby cokolwiek zrobić... żeby cokolwiek powiedzieć. Więc milczę. Mijam w drzwiach mamę - uśmiecham się. Staram się nie pokazać po sobie, że mnie to obchodzi. W głębi siebie krzyczę, wyję, konam.
Dotykam stopami po kolei schodów, tak jakby każdy był teraz wyjątkowy, tak jakby każdy znaczył wiele.
Wydawało się, że nie może być już gorzej, ale zjawiasz się pod blokiem i cuchniesz wczorajszym piwskiem. Cuchniesz żenadą... Wtedy właśnie powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie chcę wracać do tego smrodu i nawet jeżeli miało to znaczyć, że już się nie obudzę.


A teraz mam wracać od nowa do tych 4 lat. Stawać obok Ciebie i od początku mówić o wszystkim, co mnie spotkało, a Ty jak zwykle będziesz się śmiać. Znów przyrzeknę sobie w środku, że nie chcę więcej czuć Twojego smrodu. Tym razem przyrzeknę naprawdę... 

niedziela, 9 czerwca 2013

Take me to Wonderland.

''Odpowiednio do liczby oddechów przydzielała zagubione sekundy, które zagięła czasoprzestrzeń. Nie wiedziała, co tak naprawdę powoduje to, że ręce dygocą pod stołem, a serce bije, jakby oszalało. Chwytając za kieliszek wódki szczerze obawiała się, że to jest nienormalne, że w jednej sekundzie, coś sobie wymyśliła i z każdą kolejną sekundą brnęła w to jeszcze bardziej. Smak wódki nie spowodował niesmaku. Spłynęła powoli gardłem pukając delikatnie w oszalałe serce - mówiąc 'opanuj się'. W końcu w żołądku zrobiło się gorąco i opamiętała się. Podniosła głowę, żeby zadać jedno z pytań dotyczących wszystkiego. Uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała jeszcze raz w głębie tych oczu. Chciała strzelić sobie liścia w twarz i otrząsnąć się, ale przecież tam było tylu ludzi. Wtedy to chyba się zaczęło... wtedy zobaczyła to, czego w gruncie rzeczy nigdy nie wypatrywała. Oszalała.

Nagle doszło do niej, że właśnie została sama z tym wszystkim. Sama z biciem serca, sama z drżącymi rękoma, sama z niewyjaśnionymi myślami.
- Nie planowałam tego - wyszeptała jeszcze tego samego dnia kładąc się do łóżka, lekko ściskając skrawek poduszki.''


Mam swój własny Wonderland. 

środa, 5 czerwca 2013

Słodkości.


Oczy hurtem obłapiały ciało, które w gruncie rzeczy było całkowicie zakryte z każdej strony. Tętno wzrastało przy każdym ścisku dłoni, a oddech przyspieszał. Starała się nie pokazać po sobie, że w oparach smutku, który zostawiła gdzieś kilka kilometrów wcześniej, nagle dostała to czego chciała. Zastanawiała się w głowie czemu nigdy nie dostrzegała tego co ukradkiem widniało pod jej wzrokiem.
- Czym byłam, aż tak zaślepiona? - pomyślała i spojrzała jeszcze raz w oczy istoty, która właśnie przewracała jej świat do góry nogami.
- Czy ja śnie? - spytała jeszcze raz podświadomości, która chyba też odleciała w tym cudownym zapachu.
Zastanawiała się jak mogła do tego dopuścić i ciągnąć to dalej i dalej. Wgłębiać się w coś, co inni uznaliby za dziwactwo. Broniła się każdą częścią swojego umysłu i powtarzała w kółko w sobie - nie chcę Cię skrzywdzić, tak bardzo nie chcę Cię skrzywdzić - i gdyby ktoś jej powiedział, że i tak krzywdzi tę osóbkę siedzącą obok, zrobiłaby wszystko, żeby to zmienić... ale nigdy w życiu już by nie odeszła ...


'Gdy spojrzenia się spotkały, mocniej zabiło serce'


Jestem szczęśliwa. Naprawdę.


Dbajcie o innych robaczki.


środa, 29 maja 2013

Niedostatek ?

To nie tak, że nie myślę co teraz zrobić. Myślę intensywnie jak zrobić, żeby nie stracić tego co zyskałam przez ostatnie tygodnie. To jest takie tylko moje i nikt nie może mi tego zabrać. To co, że w tle dobijają się choroby, lekarze, sądy i inne marności.
----------------------------------------
Pofatyguje się  i sprawdzę w słowniku, co to znaczy 'niedostatek' bo chyba tego dokładnie nie sprawdziłeś. Nie będzie to byle jaki słownik - więc czytaj uważnie.

– niedostatek jest to stan, w którym osoba uprawniona nie może własnymi siłami zaspokoić swych usprawiedliwionych potrzeb i nie posiada własnych środków finansowych (wynagrodzenie za pracę, emerytura, renta, inne świadczenia) oraz nie uzyskuje dochodów z własnego majątku.

A więc czy przypadkiem nie zostało pomylone słowo niedostatku z niedosytem? 'Mylenie tych dwóch słów a traktowanie ich jako synonimów to wcale nierzadki błąd językowy.'

 - niedosyt - poczucie braku dostatecznego zaspokojenia jakiejś potrzeby

W tym przypadku to chyba jednak bardziej niedosyt i chęć rozpierniczenia mi świata, ale spokojnie... mój świat stoi na solidnych nogach, bo po Twoich ostatnich huraganach wzmocniłam fundamenty.  

Dozobaczenia w sądzie.




sobota, 18 maja 2013

Bądź dziś dobrą myślą obok mnie bardzo blisko.

To jest taki stan ducha, kiedy w środku robi się cieplutko, a przez ciało przechodzą dreszcze, których nie można w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć.

I dalej jest gdziekolwiek, jakkolwiek, kiedykolwiek, ale już nie z kimkolwiek. I mogłabym praktycznie tak żyć, bo to poniekąd stało się moją codziennością.

Tyle mówić, tyle wiedzieć, tyle rozumieć... jednocześnie milcząc bez skrępowania.

I się zastanawiam czy to jest przekraczanie moich możliwości, moich granic, które gdzieś tam istnieją? Czy podświadomie przekraczam je z własnych niewidzialnych innym chęci, bo przecież ja tak cholernie tego chcę.

I słowo daje, że nigdy w życiu nie bałam się tak strasznie, że coś stracę.

piątek, 10 maja 2013

Mets ta main, descends là au dessous de mon coeur.

To wszystko zawsze zaczyna się tak niepozornie. Od małej palpitacji serca na dźwięk smsa, po zawieszanie się stojąc na zielonym świetle. Znaki jakby choroby? Jakby czegoś normalnego. A jednak nikt nie zachorował. Nikt nie idzie do lekarza. Coś tam wewnątrz udaje, że się broni... ale to tak żeby zachować pozory. Mały spektakl dla siebie samej. Żebym uwierzyła, że nie jestem do końca taka zła. Być może pójdę za to do piekła, ale warto.

Róże więdną, ale spojrzenia nie. Ci co Cię obłapują i chcą mieć na wyłączność - nie fascynują. Ci zaś co siedzą na przeciw Ciebie rzucając spojrzenie prosto z serca - wpadają głęboko w umysł.
Czegoś takiego dawno nie było.

Co dalej?

wtorek, 30 kwietnia 2013

Do dna.

Boje się, że czasem za dużo sobie wyobrażam i niepostrzeżenie brnę w coś, co w gruncie rzeczy nie istnieje. To jest akceptowane przez nielicznych, którzy - może - wiedzą jak trudno jest żyć w dwóch światach na raz.
Apogeum osiąga stan niepweności tego, co może przynieść przyszłość. Co może zafundować nam zimne wiadro pełne otrzeźwienia.
I chciałabym wierzyć, że to wszystko ma jakiś sens i nie jest pierdolonym przypadkiem.
I niektórzy się żalą, że są sami. Że bez dna jest ich studnia samotności. Ale zaraz wypływają z tej studni i w dupie mają, że to Twoja zasługa, że to Ty wyciągnąłeś do nich dłoń, żeby ich wyciągnąć.
W gruncie rzeczy jesteś sam jak palec. Jestem sama jak palec. Utleniona kawałkami szczęścia ludzkich spraw, które i tak kiedyś przestaną mieć znaczenia.
Upadam z hukiem na ziemie i pęka mi serce.

Ale Ty tu jesteś, czuje wciąż Twoją obecność.Tylko przypadkiem nie odejdź. Proszę.


sobota, 27 kwietnia 2013

Powolne trzeźwienie.

Alkohol lubi płakać, nawet w niewielkich ilościach ... uwierzylibyście? Noc była okropna. To takie powroty do rzeczywistości. Już od szóstej ogarniam strach przed jutrem, rzygam jak kot. 

i chyba ostatnio coś mi umknęło ?

Dbajcie o innych.

piątek, 26 kwietnia 2013

Na końcu świata.

W końcu dziś jest ten dzień - przyjeżdżasz! Po tych kilku tygodniach nieobecności Ciebie ...wybacz mi jeżeli wpadając w Twoje ramiona wybuchnę płaczem. Tylko nie pytaj dlaczego.
Więc chodźmy się napić jak za dawnych czasów na starówce w Gdańsku.

Kocham Cię!



Wdeeeeech....

środa, 24 kwietnia 2013

A u Ciebie jak?

Dziś po otwarciu butelki tymbarka - na kapslu przeczytałam NIE DAJ SIĘ,  uśmiechnęłam się ukradkiem, bo to, co najmniej dziwne, że butelka picia wie co mi powiedzieć.



Dbajcie o innych.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Calkiem pusto.

Ludzie się dziwnie patrzą na zapłakane oczy, jakby sami nie płakali. Jakby to było dziwne, że czyjś świat jest nieidealny.
Dzień miał być dobry. Skończył się okrutnie.
Patrzę w ten głupi monitor i próbuję się uspokoić. Coś napisać, coś wymyślić, ułożyć, ogarnąć, nie płakać.

'Są ta­kie oczy, nie poz­na pan po nich, że płakały. Wys­tar­czy je ot­rzeć. A są ta­kie, że płacz długo w nich stoi, na­wet gdy daw­no płakały.'



sobota, 20 kwietnia 2013

Boisz się ?

Z rana ciepło, teraz zimno. Nie wiadomo jak się ubrać? Ten dzień jest strasznie nużący. Chyba zaraz się kimnę. 
Za 9 dni znów do piekła.Oby wcześniej wydarzyło się coś znaczącego, bo tracę wiarę i siłę.
I przewijają się tak stopklatki jedna po drugiej i wypowiadamy zdania z ukrytym sensem. Może to śmieszne, ale każde z nas ma cichą nadzieję, że to drugie wyczyta sens słów między literami. I niepotrzebnie tworzymy w swojej główce obraz czegoś co nie istnieje. To trochę podłe, ale łatwiej się oszukiwać niż powiedzieć coś szczerze i poznać prawdę - bolesną lub nie. Żyjemy smutno.Ja pieprze... napić mi się trzeba, bo zaczynam wymyślać.

I stoisz na końcu korytarza oddziału onkologii i ukradkiem mrugasz, żeby nie zaburzyć tylko działania wszechświata. Z nadzieją, że Twoje oczy wysuszone pękną i nie będę już na to patrzeć. Zdajesz sobie sprawę, że cisza, która przebiega przez Twoją głowę jest głośna i napiera wywołując ból głowy. Obracasz się na pięcie mając nadzieję, że to ostatni raz jak budzisz się w koszmarze.


niektórych rzeczy po prostu nie da się wytłumaczyć

czwartek, 18 kwietnia 2013

Niczyja.

Co tygodniowy maraton z Przyjaciółkami i Na krawędzi. Tylko dziś bez bezów... i sama jak palec. W ogóle ostatnio jakaś sama. Niepotrzebna.



Znikam coraz bardziej.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Poniedziałki są spoko.

A pomiędzy ścianami odbija się zwykłe kurwa z bezradności. To są oznaki przedawkowania szczęścia, bo ostatnio było go bardzo dużo, a szczególnie wczoraj. Trochę emocji i człowiek chodzi naćpany i usmiechnięty. Z rana budzi kac. Tylko takiego kaca nie idzie wyleczyć na żaden sposób, no chyba, że znów wciągniesz trochę szczęścia nosem. Niby to słońce, niby błękit nieba, niby to dobrze, a jednak słabo. Brakuje paru szczegółów w tym upojnym tle. Maj nadchodzi wielkimi krokami i tylko się zastanawiam po cichu... czy ja naprawdę chcę zaczynać wszystko od początku ? Tu jest moja wieeeelka wada, bo ja za bardzo się przywiązuje do ludzi dla których pewnie jestem bez znaczenia.
I wstyd się przyznać ale zastanawiam się nad sprzedaniem tego wszystkiego co już osiągnęłam, nad sprzedaniem siebie, swoich przekonań i swojego sposobu bycia. Dać się uwiązać w heteroseksualnym związku i myśleć, co by było gdyby.

Ale to tylko moje małe kryzysy, bo ja czasem tak mam.
Tu ucieczka jest dobra.
Daleko, daleko....



Ale co byś zrobiła gdyby nawet diabeł w piekle,
Nie wiedział tak naprawdę, gdzie teraz jestem?


Ale dobrze, że jesteś... cholera naprawdę.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Psia miłość.

Jak to jest, że nasze zwierzęta czują więcej niż ludzie, którzy nas otaczają? Że wiedzą kiedy coś nam leży na sercu - przychodzą i próbują na swój zwierzęcy sposób pocieszyć. Czują to czego normalny człowiek NIGDY by nie dostrzegł. Szkoda tylko, że nie umieją mówić. Co ja bym zrobiła bez ich małej, ale jednak OGROMNEJ miłości.

To są trudne miesiące, a będzie jeszcze ciężej.

I ciągle się jeszcze zastanawiam - co mnie tu trzyma?

...



sobota, 13 kwietnia 2013

Odwyk od ludzi.

Skoro  tak nie wiele wiemy o sobie, a jednak bardzo dużo, to czy to możliwe, że się do siebie przyzwyczajamy? Ja i Ty. Nieraz już i My. Jak nazwać to co istnieje? Jak się nie uzależnić, żeby nie było ciężko się rozstać. Jak? Jak? Jak?!!


Powroty do domu są fajne... ale szkoda w sumie, bo zajebiście było.


Dbajcie o innych!




środa, 10 kwietnia 2013

Brawo dla tej Pani.

Zablokowali mi telefon i jestem w czarnej dupie. Jestem też trochę zdziwiona, ze pomimo godziny 19 jest jeszcze tak jasno?
Zaczyna mnie boleć mózg z przepracowania i dostaje wielkieeego lenia.

Dziś w nocy DWA razy przywaliłam w ścianę głową... chyba podświadomie sama wymierzam sobie karę za opierdalanie się.

Idu ja poczytać...

albo pośpię?

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Na zdjęciu z rodziną ... bla bla bla

Jakby tak głębiej pomyśleć jestem nie do okiełznania. Bardziej wolę samotne życie pustelnika niż dom z piątką dzieci. Na te czasy może to wydać się nawet normalne, ale w moim środowisku zauważyłam przeświadczenie, że wszyscy chcą dom z białym płotkiem, kochającym mężem i gromadką cudownych dzieci. W świecie 'cudownych' marzeń o zakładaniu świetnej rodziny, ja stoję gdzieś z boku i przyglądam się niepewnie. Trochę się boję, że będę sama, że ludzie nie będą mieli czasu dla mnie, albo ja dla nich. Że nasze dwa różne światy nigdy się ze sobą nie zderzą i rozejdziemy się w różne strony.
Ale ktoś musi rodzić dzieci i ktoś musi nie rodzić dzieci. Takie prawa natury.

Idę się poopierdalać.

Dbajcie o innych.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Zimno, cieplej.... zimno, cieplej!

Słońce daje motywacje. To co odkładałam wciąż  i wciąż zostało już zrobione. Mimo, że wstałam zaledwie godzinę temu. No nic. Mam w ogrom planów. Zapuszczę jakąś music i będę szaleć w pokoju z odkurzaczem. Ale na początek jeszcze jedna rzecz jest do zrobienia. W gruncie rzeczy trzeba czasem pomyśleć o sobie... prawda?

Spacer nieco później, trzeba się odstresować. W końcu został jeszcze tyko miesiąc. Miesiąc i się pożegnamy.

Idu ja się zająć swoim życiem.

Dbajcie o innych.

Wiosno... nakurwiaj!!!

sobota, 6 kwietnia 2013

Piękny wieczór.

Wyciągnęłam dziś podręcznik do rosyjskiego i stare zeszyty. Czemu nikt mi nie powiedział, że ten język jest taki cudowny?!?!?! A ja przez dwa lata kombinowałam jakby uniknąć tejże lekcji. Głupia! Ale teraz mam zajęcie. Alfabet i te sprawy.

No nic, trzeba się rozerwać... w końcu sobota. Dziś jest sobota prawda? Jejku zgubiłam się ostatnio.

Poszła ja na piwo.
Znowu...

Możecie się dołączyć, jeszcze nie jest za późno

Dbajcie o innych.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Trzymaj się mocno.

Kiedy zbiera na płacz, na łzy, na ostrą histerię... i wszystko powstrzymujesz, trzymasz w sobie, bo wybuch emocji byłby nieuzasadniony. Tak bardzo mnie boli w środku, że już nie wiem co zrobić, jak Ci pomóc... jak Tobie pokazać, że przyjaźń jaka nas łączy od wielu lat jest prawdziwa. Ale Ty to wiesz... przecież sama to mówisz. Jednak boję się o Ciebie... wciąż tak bardzo... i denerwuje mnie złośliwość ludzka i niedbałość psychiczna. Nie chcę żebyś się poddawała!

Wstawaj, musimy się zmierzyć ze światem!

Łez trochę...
Jestem prochem...

Małe rozmowy.

Idę zaraz po sanki... serio, albo jakieś igloo ulepić. Nie wiem ile tak już pada bez przerwy. Wiosna nieźle zachlała ryja i chyba zgubiła drogę. Nieważne, to tylko tło ... nie pogardziłabym jednak słońcem i błękitem nieba... jejku jak ja uwielbiam błękit...

U mnie wszystko stabilnie. Ze mną trochę gorzej.

Czytam Rodzinę Borgiów. To nie pomaga w ogarnięciu świata. Wręcz przeciwnie, ale przynajmniej wiem, że na świecie istnieli bardziej popierdoleni ludzie ode mnie.

I najważniejsze przesłanie na dziś. Spotkania, rozmowy, wspólne picie, palenie... wspólne 'małe rozmowy' - to pomaga. Rozmowy na boku przy wyjściu na papierosa, czy kolejny kieliszek wódki otwierający buzię coraz szerzej. I najważniejsza rzecz, bez której to wszystko nie miało by sensu - towarzystwo, to najlepsze oczywiście, przy którym nie musisz się niczego wstydzić. Nie musisz się bać, że nie trafisz do domu bezpiecznie. I może w gruncie rzeczy się nie wydaje, to jesteśmy wszem i wobec wychowani. Nie zostawiamy nikogo na pastwę losu. Tak mi się czasem wydaje, że nigdy nie dorośniemy.


Ze mną będziesz bezpieczna, obiecuję.


Dbajcie o innych.

środa, 3 kwietnia 2013

To samobójstwo.

Czy próba odebrania sobie życia jest tylko desperackim wołaniem o pomoc? Czy to zwrócenie uwagi na to jak bardzo jest źle? Przeraża mnie, że każdy jest do tego zdolny. Ty i ja i on i ona. Ale błagam Cię tak mocno. Nie strasz mnie już więcej. Nie rób tego po raz kolejny.



Bądźcie czujni, tym razem to może dziać się pod waszym nosem ... niepostrzeżenie.

Chory tydzień.

Dbajcie o innych.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Dobrze, że jesteś.

Nie pamiętam żadnego ze słów, które by podniosło mnie tak na duchu. Piękne 'dobrze, że jesteś' przywaliło mi motywacją w twarz. Spróbuj powiedzieć to komuś innemu i obserwuj reakcję. Dobrze, że jesteś, że mogę na Tobie polegać. Dobrze, że jesteś, że mogę z Tobą zamienić te kilka słów wieczorem - dzięki którym jestem szczęśliwa. Dobrze, że jesteś! To tak jakby ktoś Ci powiedział, że gdyby Cię nie było jego świat by się skończył, upadł, nie funkcjonował poprawnie. Zobacz jakie to proste, nie ma się czego wstydzić ... dobrze mówić dobre rzeczy.

Idę się alkoholizować, a Wy bądźcie czujni. Ten dzień jest dobry.

Dobrze, że jesteście.

Dbajcie o innych,.

sobota, 30 marca 2013

Smacznego jajca.

Lubię jak ktoś się cieszy dzięki mnie, w ogóle lubię sprawiać przyjemność innym (bez podtekstów oczywiście). To jest coś co mnie ogromnie cieszy. Tylko warunek jest taki, że musi to działać w dwie  strony. Mniejsza...
Małe zgrzyty od rana, ale idzie przetrwać. Myślałam, że będę miała trochę więcej czasu na spotkania. Nie wyszło. W końcu usiadłam. Osłabiona dziś jestem, bo mi krew z nosa leci.
Byłam dziś w aptece wykupić te nowe leki, ale jak mi zaśpiewali 80 zł to się zgięłam w pół. Pani aptekarka dodała, ze jest tańszy zamiennik to ja się pytam... jaki? słysząc odpowiedź podziękowałam. To samo vela-gówno co wtedy, a mi się nie uśmiecha rzygać znów. Błaaaagaaam.

Zaraz wychodzę. Ogarnąć świat.

Dbajcie o innych i jedzcie śnieg. Może zniknie szybciej.

środa, 27 marca 2013

Samotność to ostatnie miejsce w jakim chciałabym być.

Krew, krew, krew dookoła... to przecież pierwszy dzień ?  Ostatnie godziny były straszne.
Jestem tu... tutaj ...  w tej chwili... w tym momencie. Pierwsza kroplówka, pierwsze badania.
I cisza.... podła cisza.


Widzę, słyszę, rozumiem, a wierzyć mi się nie chce.


Teraz kiedy potrzebuję świata bardziej, on się wycofuje całkowicie. 
Co mogę powiedzieć.   

poniedziałek, 25 marca 2013

Piona!

Sobotnia Maria Pakulnis otworzyła mi oczy. Tak to już jest słuchając człowieka, który odniósł wielki sukces, a wygramolił się  z samego dna. Piąteczka! 

Dziś trochę posprzątam i ogarnę co kupić na wyjazd. Jutro mam specjalnego gościa. Lubię specjalnych gości. 

'I padło pytanie,które wcześniej było nieważne. Co dalej? No właśnie. Bo ile można tak trwać, tak istnieć do połowy i żyć chwilą. Więc nic nie mówię,patrzę tylko w przestrzeń i samą siebie oszukuję, że kiedy to wszystko zgaśnie nic nie zaboli.'

Żelki, żelki, żelki, żelki!!!!

piątek, 22 marca 2013

Tonę.


Haczyk w szczęściu jest zawsze. To jednak nie powód aby się załamywać. Nie powód by rezygnować z celów i planów. Właściwie z planów, które szlag trafił. To nie tak, że chcę się użalać na sobą... nie chce mi się już udawać, że daje radę, że jakoś to ciągnę. Nie chcę też słuchać, że jestem silna, że poradzę sobie, że BĘDZIE KURWA DOBRZE. To nie podnosi na duchu, to nie uśmierza bólu. Marne pocieszenie to dziesięć kroków  w tył. Nie chcę już waszych słów... nie chcę...

Tak czy inaczej święta spędzam sama, w szpitalu, w Białymstoku. Kurwa.

Ryczeć mi się chce ...

Dzięki za pomoc, dzięki.

czwartek, 21 marca 2013

Co na obiad?

Dziś dzień w piżamie o! Mój pies chyba tego nie rozumie, bo mnie zaczepia, że chce iść na dwór. OMG.
Muszę zrobić obiad i ogarnąć ten syf. Co się dzieje z moim pokojem, że codziennie muszę go sprzątać, a i tak wieczorem jest burdel na kółkach. Wstyd zapraszać gości.

W sobotę idziemy na Pakulnisową do GCKu. Potem ewentualnie piwko jakieś by strzelił.

Humor dopisuje, a to dziwne.. . zaczynam się bać, że mnie czymś naćpali. Tyle się cholera zmienia, że mam ataki optymizmu. Tararara, ale to nie wszystko. Jeszcze jest pare rzeczy do ogarnięcia. Niewyjaśnionych percepcji.

No i nagrałam ten nieszczęsny teledysk. Czekam do 5 kwietnia. Wygram?

Śniadanie wielkanocne jem sama, wszyscy pracują. Nikogo nie będzie. Nie lubię świąt. Bleh...

Może się w końcu spotkamy ? co?

Dbajcie o innych.

poniedziałek, 18 marca 2013

Dziś nie umieraj - poproszę.

To prawie rok jak trafiłam na neurologie Giżycką pierwszy raz - z porażeniem nerwu. Przeżywałam kryzys egzystencjalny i bałam się poniekąd przyszłości. Tyle się wtedy wydarzyło, że nie potrafię opowiedzieć dokładnie, co i jak duży wpływ miało na mnie.
Dziś jestem tutaj. W tym miejscu. Z naznaczoną przeszłością i wspomnieniami.
Siedziałam na przeciwko niej, a ona płakała. Dokładnie 6 minut wcześniej przyszła Pani onkolog i powiedziała jej, że się nie kfalifikuje na operacje i, że nie wie co może jeszcze zrobić.
Ściskało mi gardło i łzy płynęły ukradkiem, ale próbowałam pokazać, że się nie przejmuję, że to obcy człowiek... nie moja brocha... ale spytałam grzecznie...'czy mogę w czymś pomóc?' odpowiedziała tylko, że teraz Bóg może jej tylko pomóc'. Zdusiło mnie całkiem i wyszłam. Siedziałam na korytarzu i płakałam póki nie przyszła moja mama. Zabiegowa powiedziała, że to specjalnie, żebym dotrzymała towarzystwa tej Pani... żeby leżała z kimś wesołym. Tylko, że mnie przy każdym słowie zbierało na płacz.
To chyba moja wada, że się przyzwyczajam do ludzi za szybko. Leżałyśmy kilka dni, oglądając pierwszą miłość i must be the music, obgadując ludzi i pielęgniarki... aż przyszły dobre wieści... Pani zakfalifikowała się na operację. Świetnie! Dużo się nauczyłam przez ten czas. Doceniłam to i owo.  Na drugi dzień odwiedziły ją córki, jedna 5-6 letnia, a druga nieco starsza. Widziałam, że ta młodsza patrzy na mamę z taką fascynacją i zaangażowaniem jakby wiedziała co się święci.

Dziś dostaję dwie wiadomości.
Wygrałam konkurs...
... i Pani z łóżka naprzeciwko nie żyje.

A wychodziła z uśmiechem na buzi....


Dbajcie o innych.

środa, 13 marca 2013

Dziękuję Polsko.

Za każdym razem gdy wydaje mi się, że to wszystko zyskuje poniekąd jakiś sens... szlag trafia stos płonących nadziei i zostaje tylko siwy dym.
Tego wieczoru nie byłam sobą, a może nadzwyczaj sobą? Kto by odróżnił te dwie strony życia. Maski przyszyte do twarzy najgrubszą żyłką. No ale oczy! przecież w oczach widać wszystko, nie da się nic ukryć. Maska nie zakryje łez. Więc czemu Ty nic nie widzisz? Czemu patrzysz tam gdzie nie trzeba?


czasem jest po prostu źle.

i tyle bym ci chciała wtedy powiedzieć.

Ale mimo wszystko to jednak ja przyciągam Cię do siebie, czujesz to?

Oszaleje!

W głowie czysto, żadnego guza! !!!!!!!!!!
Jestem przeszczęśliwa!

Wygrałam znowu!


wtorek, 12 marca 2013

WIosenne pożądki.

To dziwne, że teraz patrząc na Ciebie widzę kogoś zupełnie innego niż kilka lat temu. Mimo wielu złych słów jakie słyszę od ludzi na Twój temat, nieziemsko mam to w dupie. Przerażający fakt. Niby nic się nie zmieniło, a tylko trochę wiemy więcej na swój temat. Więc czy to mogło wystarczyć ?
Nie ma sensu się w to wgłębiać, bo jest dobrze. Kiedy zacznę myśleć o tym dogłębniej, posypie się jak pieprzone szkło. Zostawmy to.

Miałam dziś zrobić porządek, no i rozpoczęłam, ale jak zwykle znalazłam dużo ciekawych rzeczy i na tym się skończyło. Burdel jest dalej. Nie tylko w pokoju..

Przydałaby się wiosna dla poprawy humoru. Zimne piwo, ognisko i jeziorko... ummmm.


A może już czas, żeby się wszystko ułożyło?

niedziela, 10 marca 2013

Zima wróciła... uciekajmy.

Tajemnicze smsy od tajemniczego gamonia przestają mieć sens. W sumie wszystkie tajemnice szlag trafił i się wszystko wzięło i pierdolnęło. Nie znaczy to, że jest źle. Staram się tego nie dawać znać po sobie, żeby nikt błędnie nie odczytywał sygnałów. Niektórzy ostatnio chyba za bardzo biorą moje słowa do siebie i przed snem je w pełni weryfikuj, a potem dochodzą do mylnych wniosków. Zamiast spytać się konkretnie o co chodzi wyobrażają sobie nie wiadomo co. Ej, ale nie pochlebiajcie sobie za bardzo.

Zima wróciła, oby do jutra rana. Chcę wiosnę i rozpoczęcie zdjęć do filmu! Moja kamera już wystygła i nudno. Zostaje mi tylko kręcenie filmów porno w pomieszczeniach. Nie, nie, no żartuję...

Nawet pisanie nie przychodzi mi już tak lekko i mam zastój myślowo - ruchowy.

Chyba brakuje mi żelków i piwa... i popcornu serowegoo...
Dbajcie o innych.

Aktualne samopoczucie zmienne.

czwartek, 7 marca 2013

My dzieci diabła.

Gdyby wymienić moje wszystkie grzechy ciężkie, nie wystarczyłaby żadna ludzka pokuta. Każda kara cielesna byłaby głaskaniem w stosunku do krzywdy jaką wyrządziłam ludziom. Jednak najcięższym z grzechów jaki mogłam obudzić w tym i tak już nieludzkim świecie, było krzywdzenie siebie. Rzuceni na łaskę powietrza, albo złośliwość rzeczy martwych. Wiecznie czekając, aż śmierć przyjdzie sama i nie będzie trzeba jej wzywać. Tutaj samobójstwo jest aktem siły, nie słabości. My tylko zazdrościmy patrząc jak trumna powoli wpychana w ciemną otchłań znika pod naporem mokrej ziemi, bo czy zakopywanie ciał głęboko w skorupę ziemską nie przybliża nas do czeluści diabła? Piekło już szykuje pokoje dla dzieci szatana. Tylko, że my nie idziemy tam za karę.
Nie wiem jak wszyscy się poznaliśmy. Myślę nawet, że tak już było od zawsze i, że rzucono nas w to samo miejsce, bo jesteśmy nadzwyczaj podobni do siebie. Jak jedna wielka rodzina wciąż stoimy na tym samym. Wyjątkowi wręcz idealni w swoim świecie. Przywódcy własnych pragnień i znosiciele prawa polskiego.
Cała zabawa rozpoczęła się od pierwszych drobniaków jakie dostawało się od rodziców i dziadków. Biegłam co sił w nogach po loda, dwie gumy kulki, dwa lizaki i dwa cukierki za 5 gr. Wtedy to było bogactwo. Schodami w dół do naszej 'piwnicy’ gdzie znajdował się słynny sklep osiedlowy. Pani sprzedająca zawsze z uśmiechem na twarzy przyjmowała nasze marudzenie i macanie wszystkich paczek chipsów, żeby akurat coś wygrać.
Przychodziliśmy do niej po kartony i inne śmieci, które mieliśmy wyrzucać do kontenerów zaraz po drodze. Wbrew pozorom wymykaliśmy się na pobliskie bagna budują na nich bazy z wysypywanych tam gruzów. Mama zabraniała mi i bratu tam chodzić, ale przecież wszyscy chodzili i nikt nie uważał, że może być tam niebezpiecznie. Bagna z biegiem miesięcy zmieniały się, ale my nie. Uwielbialiśmy tam spędzać czas nawet kosztem okłamywania rodziców. Dorastaliśmy z każdym dniem, a frajda przesiadywania na wielkich kupach gruzu nie mijała. Wbrew pozorom z całej tej dziecięcej zabawy można było wyciągnąć nie raz świetne wnioski.
Czasami chodziło się tam samemu, bo miejsce wydawało się bardziej bezpieczne niż dom do którego właśnie wrócił pijany ojciec z pracy. Kto by pomyślał, że uciekało się wtedy w niebezpieczniejsze miejsca, by nie słyszeć krzyków ojca pijaka. Wtedy jeszcze byliśmy dziećmi Boga.
Co niedziele w kościele na mszy staliśmy w pierwszym rzędzie. Oddzielnie chłopaki i oddzielnie dziewczyny, Jezus wiszący na krzyżu wydawał się wtedy milion razy groźniejszy niż teraz.. W każde święta pomykaliśmy z koszyczkami przystrojonymi przez mamy, by poświęcić jajka. Zastanawia mnie tylko fakt kiedy właściwie to się skończyło? Skoro nie mogę sobie przypomnieć ostatniego ‘pomykania w Wielkanoc’. W rekolekcje robiło się lampiony, które rozwalały się niestety w drodze do kościoła. Często nawet płonęły od świeczek wstawianych do środka. Moja babcia jednak była na tyle mądra, że wymyśliła iż do środka wrzucimy migającą lampkę od roweru. Takim właśnie cudem miałam najlepszy lampion ever! Kiedyś po mszy trzeba było zbierac jakieś dziwne obrazki i wklejać je do zeszytu od Religi by Pani katechetka mogła zobaczyć kto był na niedzielnej mszy świętej. Takie to katolickie… a potem długi wywód o tym dlaczego nie byłeś tej niedzieli w kościele. A no może dlatego, że ojciec schlał się jak ruski czołg i trzeba było chodzić na palcach po domu, a co dopiero złapać za klamkę i wyjść do kościoła. Potem wracając z niewiedzą czy ojciec wstał czy nie - iść z pełnymi gaciami, bo w szkole kazali zbierać obrazki. Paranoja. Gdyby Bóg istniał, zrobiłby z tym szybko porządek i nie pozwolił cierpieć tej gorszej części ziemi. To była podstawówka.
Potem przyszło gimnazjum i świat staną na głowie. Bum!

Trochę się wszystko pokomplikowało.

wtorek, 5 marca 2013

Nienawidzę.

Wczoraj na ostro. Chyba okres mi się zbliża czy coś, bo zaczynam nienawidzić ludzi. W nocy obudziłam się stojąc na łóżku. Dobrze, że śpię sama, bo ktoś by mógł umrzeć na zawał.

Marudzę strasznie.

I jeszcze ta nienawiść do otaczających mnie przedmiotów.

Dbajcie o innych ale o siebie bardziej.


sobota, 2 marca 2013

Głaz.

To nie jest życie, uporczywa czkawka, która bije w płuca jak siekiera. Rozdziera wnętrzności, rozbryzgu narobi na ścianach, by wszyscy widzieli, że krew jest świerza i świerza jest rana. A na co te dźwięki w tle, krzyczących sąsiadów we mgle. Pusta kartka pomazana szarym słowem. Chciwość łapie za ręce, łamie palce, gwałci głowę. I jedna myśl się nasuwa zgrabna, czy sława jest mną czy ja jestem sławna. Bo jestem mniejszością tej polskiej ziemi, wrzuconą w obrazy bólu dziecka. Pamiętasz jak kładłeś na mnie swą obrzydliwość, udajesz, że nie pamiętasz. Mijam Cię kilka razy do roku, Ty patogenie, nieludzka świnio. Myślisz, że zapomniałam swą kwestie, o nie mój drogi bunt nie przeminą. To tak jakbym zgodziła się na to, bym była grobem z diabelską kratą. Więc zbieram i owo wciąż zapisuję, i z ludzi dotkniętych tą 'aprobatą' po cichu strajkuję. I chodzi po mieście znów tak plotka... słyszałeś? Zemsta jest słodka....

Pedofilu pierdolony.

piątek, 1 marca 2013

Give me love.

Nie jestem uzależniona od facebooka. Jestem uzależniona od Ciebie. Co graniczy z tym, że facebook nie może uzależnić, to ludzie na nim rządzą naszą podświadomością, a więc czekam jak debil na czerwoną liczbę w lewym górnym rogu i cieszę się jak dziecko gdy coś tam się pojawia. To jest dość ponadczasowe, bo czy facebook czy list - zawsze tak samo cieszyłabym się na Twoją aktywność w moją stronę. Zostańmy przy uzależnieniach -  z niektórych rzeczy się chyba nie wyrasta. Dalej ciągnie do dymnych imprez w bloku.

No i pozory. Ostatnimi czasy mój ulubiony temat. Jak bardzo człowiek może się mylić co do drugiego człowieka. Zmieniam się, to też możesz zauważyć... i już żaden nauczyciel z gimnazjum nie oskarża mnie o mobing. Już się nie znęcam psychicznie nad urzędnikami państwowymi. W liceum było spokojniej... a no z powodów dobrze znanych - tylko mi? Obrałam drogę pt 'nie przeskoczysz muru' i tak właśnie nikt nic nie wiedział, nie słyszał, nie wnikał.
Jestem teraz tutaj, z dziurą w głowie... bo czegoś mi brakuje w całej tej szkolnej układance.

Trudno było żyć po cichu, śpiąc co noc w ubraniu w razie potrzeby ucieczki. Ale wiecie co było najtrudniejsze? Najtrudniejsze było poprosić o pomoc.

Dbajcie o innych.





środa, 27 lutego 2013

To prosta sprawa.

Tak naprawdę całe życie broniłam się od miłości. Za bardzo bolało okazywanie komuś swoich uczuć, które i tak do końca nie były zrozumiane przeze mnie. To wprowadzało w myślowy zamęt. Gdy trzymałam go za rękę nie czułam dreszczy ani żadnych fajerwerków. Nie czułam potrzeby patrzenia mu w oczy i często nawet zarzucał mi, że jestem mało romantyczna. W pewnym momencie sama zaczęłam się zastanawiać czy droga, jaką obrałam jest właściwa. Potem była ona. Poczułam się szczęśliwa, przez chwilę naprawdę czułam, że mam to, czego chciałam. Myliłam się i … chyba mnie przejrzała. Gdy patrzyła na mnie w blasku świec szeptałam do niej w myślach, że jej wcale nie kocham i, że choćby się starała nie wiem jak bardzo… nigdy nie będzie tą jedyną. Chodzi tu teraz tylko o zaspokajanie fizyczności, o pierdolenie i czerwone wino. Wszystko to stan umysłu. Psychiatra by tu nie pomógł, bo sam by zwariował. Jestem niepojęta w każdej dziedzinie życia. Jestem nienormalna.

O i właśnie budzik zadzwonił ! -czas na tabletkę!

Dbajcie o innych.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Nastała pustka.

To taka złość kiedy nie można iść ani na lewo, ani na prawo... kiedy limit na oglądanie filmu się kończy i od rana nie ma do kogo otworzyć ryja. Kiedy wieczorem wszyscy wracają i są zmęczeni, więc nici z rozmowy. To jest ta złość kiedy człowiek jest tak bezradny, że zastanawia się czy tego wszystkiego nie zostawić. Wewnętrzna irytacja... czekanie na coś, co już może nigdy nie przyjść i uzależnianie się od ludzi, którzy tak naprawdę żyją tylko online, a realnie boją się czegoś co w gruncie rzeczy nie ma miejsca. Czekanie na wynik badania i zdawanie sobie sprawy z tego, że bardziej ucieszy zła diagnoza niż kolejne rozczarowanie i przedłużenie drogi do mety. Rzyganie jest straszne, codziennie od nowa to  samo i znów i po raz kolejny i jeszcze raz i potem wieczorem przez chwilę. ... walczyć mi się nie chcę.... chcę poczuć się silna i szczęśliwa. Chcę nie czuć już smaku żółci i goryczy przepływającej przez gardło ... nie chcę już się bać wychodzić sama i zostawać sama. Pozwólcie mi się poddać, w końcu....

piątek, 22 lutego 2013

Wszyscy marzymy.

'Wszyscy marzymy, lecz nie tak samo. Ci co śnią nocą w najgłębszych zakamarkach umysłu łudzą się by odkryć próżność swych snów. Ci natomiast, co za dnia marzą, to ludzie niebezpiecznie, ponieważ mogą - oczy mając otwarte - wprowadzić swoje marzenia w czyn. Tak jak ja.'

Jak bardzo można obejść człowieka inteligentną sztuczką, żeby myślał, że mam coś do powiedzenia. Tajemnice robią się dość ciekawe i intrygujące. Nuda powoli odchodzi na bok. Wyniki rezonansu za dwa tygodnie, a więc jest trochę czasu na kaprysy i samorealizację.

Obecnie w Olsztynie wśród swoich najlepszych ;)

Niebawem wracam. 

Dbajcie o innych.

wtorek, 19 lutego 2013

Głowa do góry.

Jest źle. Zgadzasz się na wszystko, nie krzyczysz, nie płaczesz, nie walczysz - jest Ci obojętne. Co w takiej sytuacji może pomóc? Nie oszukujmy się, wszyscy patrzą i nie masz innego wyjścia jak dać sobie radę. To przykre, że tak łatwo się poddajemy, a takie błahe problemy ciągną nas do upadku.


'Kiedy boli najbardziej ? Chyba dopiero wtedy, kiedy uświadamiasz sobie, że walka tak naprawdę już nic nie zmieni.'

Jutro rezonans, nie spodziewam się cudów. 

Dbajcie o innych. 

niedziela, 17 lutego 2013

Bleh.

Czuje się jak gówno. Codzienny poranny maraton wymiotny odprawiony i nawet nie chce mi się wstawać.

Bez sensu.

sobota, 16 lutego 2013

Koniec świata.

Trzeba się zrozumieć, postawić po drugiej stronie problemu i przeanalizować każde myśli.Trzeba wierzyć, że tak można. Nie wierzyć w każde słowo wypowiedziane w złości. Trzeba się kochać ponad wszystko.

Miałam dziś niesamowity sen, który pozwolił mi coś zrozumieć. Nie nienawidzę Cię, tak - mówię to otwarcie chodź i tak nikt z Was nie wie o kogo chodzi. Tyle lat nienawiści obalone przez jeden głupi sen. Może i dobrze, ale jak to teraz naprawić ?

Ale czemu takie durne rzeczy siedzą w mojej głowie?

Świat chyba się kończy, świat na pewno się kończy.

Dbajcie o innych.

środa, 13 lutego 2013

No to patrz na mnie.

Tak mnie boli bania, że to poezja. Dalej się nie ruszam jak nie muszę. Przeszłam chyba wszystkie możliwe gry i obejrzałam każdy serial. Teraz mam te moment, że zastanawiam się co dalej robić, jak nic mi się nie chce.

Śniło mi się liceum ale to jakoś nad ranem, bo w nocy wstawałam bez sensu. Jutro znowu sama będę wieczorem... może ktoś mnie odwiedzi?

Absolutnie się niczego nie boję, dostałam kilka e-mailów od 'Was' (jeżeli tak mogę mówić o czytelnikach, których nie znam) z pytaniami czy się nie boję, no więc odpowiadam - absolutnie się niczego nie boję. Nie boję się pająków, burzy też się nie boję, nie boję się igieł ani widoku krwi. Nie boję się samotności. Nie boję się niczego. W związku z życiem to ja noszę spodnie. Czas pokaże czego mogę się jeszcze nie bać.

Dużo sexu jutro Wam życzę.

Dbajcie o innych.

wtorek, 12 lutego 2013

Do Łodzi ho hey!

Prowizorycznie wszystko ok, wszystko znów upchane pod dywan. Miałam pospać w dzień, ale chyba ludzie nie lubią jak odpoczywam to i dają mi do zrozumienia, że nie ma spania ' jest impreza!'. Tak poważnie to siedzę w domu i kilka planów szlag trafił.

Po tym vela-gównie śniadanie opuściło mój żołądek w nie mniej niż 3 sekundy. Miałam coś zjeść ... tak, tak... ale nie ma takiej opcji. Zaraz wyrzygam cały przewód pokarmowy. Już przechodzi po dziesięciu godzinach. Jutro od rana powtórka. Tak samo jak w szpitalu. Umrę na odwodnienie!

Rezonans za tydzień. Wynik za 2 może 3 tygodnie?

Do Łodzi chcę, a nie na chemioterapię.

Dbajcie o innych.


http://www.youtube.com/watch?v=UJWk_KNbDHo

niedziela, 10 lutego 2013

Tak w skrócie o życiu.

Siedziałam na łóżku. Za oknem błyszczał ogromny księżyc. Wtedy jeszcze wierzyłam w moc jego życzeń. Byłam przekonana, że gdy wypowiem życzenie w jego obecności, ono się spełni. Nie nadużywałam ich, a tak poważnie nigdy wcześniej ich nie wypowiadałam, aż do wtedy.
- Tak bardzo bym chciała, aby tata już nie pił … - wycisnęłam przez łzy te parę słów, po czym zatkałam uszy.
Krzyki z pokoju obok przerażały mnie coraz bardziej. Coraz bardziej chciałam zniknąć. Zniknąć na zawsze.

I bywało też czasami, że siadałam sobie na schodach klatki, bo niekoniecznie chciało mi się wracać do domu. Podnosiłam wtedy głowę wysoko, wysoko do góry i czułam się mała. Tak kurewsko malutka, że nie miałam odwagi patrzeć dłużej. Żadnej istoty ludzkiej, żadnej duszy pozaziemskiej. Byłam jakby sama w próżni z własnymi myślami i miałam totalnie w dupie czy ktoś na mnie patrzy, czy ktoś mnie ogląda. Było to lepsze od alkoholu. Polecam.

I pamiętny lipiec 2012. Nie potrafiłam dać ujścia łzom. Szłam. Mijałam ludzi, świeciło słońce. Pięknie. Boli. Wyciągnęłam telefon, wybrałam numer do mamy - nie odbiera - drugi raz - też nie. Próbowałam jeszcze chyba z 20 razy - ale nic. Nie pójdę do domu, bo on tam przyjdzie… on mnie zabije. Poszłam za kościół. Można się tam nieźle schować w tych krzakach. Usiadłam. Włączyłam telefon - brak zasięgu, bo idzie burza. Kurwa. Grzmi. Niech grzmi. Niech piorun mnie pierdolnie albo coś mnie strzeli. No i ciemno. Przyszła burza - przecież ja tak kocham burzę. Byłam bardzo głęboko .. Blisko dna. Już chciałam to zrobić, zadzwonił telefon - mama. Rozpłakałam się i zaczął padać deszcz.


Dbajcie o innych

czwartek, 7 lutego 2013

Spadł śnieg.

Przejażdżki są fajne. Takie długie i bez celu. Można wtedy pomyśleć o wszystkim i zastopować na chwilę. Obejrzeć cały ten świat z zza szyby. Tak trudno się czasem nie rozpłakać. Nawet nic nie muszę udawać, bo nie ukrywam złości i bezradności dotyczącej całego tego stanu. Czy to właściwie kara za moją tożsamość, dziwną naturę? Przecież to nie tylko ja tak mam... nie tylko ja uważam siebie za wybryk natury.

Nie lubię o tym myśleć, ale znowu to robię. Nie będę ukrywać, że po raz kolejny przeszło mi to przez głowę. Takie rozwiązanie to jakieś wyjście.

Zobacz, co się ze mną stało...

Dbajcie o innych.

środa, 6 lutego 2013

Dobrze, że już jesteś.

Czy jest w tym jakiś sens, że nie widzę nic co sięga po za jutro? Że się boję przypadków, które nie istnieją? Gdy zamykanie oczu, jest już zwykłym przymrużeniem i gdy na świat patrzy się z ogromnym Photoshopem w soczewce oka. Cholernie nie pojmuje tej gry słów.

To mógłby być raj.

To mogło być wszystko.


Zabrakło mi sił.

Dbajcie o innych.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Ho Hey ?

Słucham 'ho hey'. Trochę mnie to uspokaja. Łojej jak życie się zmienia. Chciałam, żeby nie było nudno - to mam. Dziś zero zaskakujących odwiedzin więc zamulam okrutnie. Mieli wypisać i nie wypisali

Ho Hey!

Tatatratata.

Pani z trójki zamówiła prywtnego fryzjera na sale  :O szok, a ja wyglądam jak przemielona i wypluta.

Ho Hey!

Ludzie w koło się zakochują i cieszą, a mi już to wszystko obojętne.

Dbajcie o innych.

I belong with you, you belong with me
You're my sweetheart


Ho Hey!

niedziela, 3 lutego 2013

Cisza

Szpitalne żarcie jest okropne. Dobrze, że przychodzą do mnie ludzie i karmią mnie wszystkim co dobre. Mam świetną współlokatorkę więc nie jest tragicznie. Wczoraj mnie naćpali ketonalem i pyralginą. Spałam jak zabita - w końcu! Praktycznie 24 godziny leżę albo siedzę. Wstaje tylko do kibla. Mam sale dla vipów, jestem jedyna w swoim rodzaju.

Zagląda do nas czasem śmieszny Pan z ósemki i gada różne dziwne rzeczy. Wczoraj były 3 kroplówki, dziś narazie jedna! sukces. Chcę do domu.

Mam już drugi wenflon - szał macicy!

Ah no i internet mam jak widać zresztą, kochana ciocia przyniosła <3 więc laptop już nie jest taki bez użyteczny.
Molestuje Facebooka, bo co innego można robić. Czasem ktoś napisze to chwilę pogadam. Czasem jakieś mądrości z tego wyjdą. Parę postów, komentarzy, uśmiechów i MIŁYCH FAKTÓW  (tu wypadało, by jeszcze raz podziękować, za wiarę niektórych ludzi). Nie mam siły, nie wiem co dalej.  Cisza niekonieczna.


Dbajcie o innych.

środa, 30 stycznia 2013

Neurologia stara przyjaciółko !

I od rana jak przez mgłę, o 15 na neurologie... 2 kroplówki i nawet pęcherz strajkował. Znów się zastanawiałam po co mi to, ale mama rzuciła tylko przez drzwi 'ubieraj się!' i już stałam w kurtce i butach pod drzwiami. Wszystko jakoś samo się potoczyło. Jak za dawnych lat.

Jak będzie źle to jutro wracam do szpitala.

Teraz idę zjeść i spać.

Ten dzień był dziwny i niezaplanowany.

Dbajcie o innych.

wtorek, 29 stycznia 2013

Klin

Dlatego, że sobie wmawiamy wiele spraw nasze życie staje się nieautentyczne. Bardziej żyję w wyobraźni niż w pieprzonej fizyczności, za co powinnam obwiniać siebie, a nie cały świat w koło.Próbuję się wczytać w jakieś bezsensowne słowa i znów nie wychodzi. Plączę się pod swoimi nogami, jednocześnie przeszkadzając sobie samej. Pogmatwane.

Fejsbukuję się troszeczkę... parę postów, dialogów, niepotrzebnych złudzeń. Sprawdzam dostępność paru znajomych i wychodzę wiedząc, że zaraz i tak wrócę. W końcu znajduję jakąś fajną nutę na playliście i słucham to porzygu.

Praca? Utworzyłam takowy folder na pulpicie i upchnęłam go w prawym dolnym rogu, żeby mój mózg go nie wyłapywał. Klikam na niego niechętnie, bo już się jakoś zmusiłam i odpalam podkład muzyczny. Coś mi tam gwiżdże w głowie, ale bardziej zaprzątasz mi ją TY. Więc jaki sens ma pisanie słów piosenki jeżeli znów będą o Tobie. Muzykom to się spodoba i znów zaśpiewa ją ktoś inny w inny niż ja sposób i nagle Twoja/moja  piosenka stanie się mi obca i tylko na koncie pojawi się trochę zer. Pisanie piosenek to szajs.

Od momentu otwarcia oczu z samego rana zastanawiam się co teraz czuję? Czy nienawidzę Ciebie za to, że odzywasz się tylko w sytuacji 'jak trwoga do do Joanny'? To chyba za duże słowo, nie nienawidzę nikogo, ale wkurwia mnie to.

Wieczorem obchód z psem po blokach. Zobaczymy w jakim są stanie.

Dbajcie o innych.


niedziela, 27 stycznia 2013

Rzeczy niewidzialne.

Ja się przejmuje za bardzo sobą i nie zauważam jak pod nosem dzieją się ważne sprawy. Prawie mi to umkneło. Dobrze, że ktoś w końcu wylał na mnie kubeł z zimną wodą, bo mogłaby stać się tragedia. Dalej chodzę jak na szpilkach, obawiam się trochę. Ale standardowo się uspokajam... kurwa, nie zaczyna się zdania od 'ale'. Nieważne.

Ostatnio za bardzo daje w palnik. Muszę się trochę ogarnąć, bo moja głowa już nie funkcjonuje jak powinna. Bla bla bla.

Na osiedlu cisza, tylko czasami ktoś pyka w domofon o drugiej w nocy.

Dbajcie o innych.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

WOŚP na dachu

Byliśmy wczoraj na dachu bloku, co trochę niepokoiło moją mamę. Jak ją przekonać do tego, że dobre zdjęcia robi się w dziwnych miejscach? Nie ważne. Mama przełknęła to i tamto.

Zasłabłam kilka dni temu, powodów jest milion oczywiście. Nie mam ubezpieczenia od stycznia więc na pogotowiu nie wylądowałam tym razem. Przekonałam mamę, że już wszystko ok. Nie stać mnie na prywatne wizyty lekarskie. Jutro idę starać się o jakieś ubezpieczenie państwowe. Ojciec sobie obcina alimenty więc na pomoc z jego strony liczyć nie mogę. To nie znaczy, że sobie sama nie poradzę. Nowotwory trzeba brać z zaskoczenia, a nie z rozpaczą na twarzy. Nie ma co płakać.

Na osiedlu troche głośniej. Znowu wychodzą, to dobrze. Mandaty się posypały, bo już nie mają się do czego przyczepić, a normę trzeba wyrobić.

W środę na badanie krwi.

Dbajcie o innych.

piątek, 11 stycznia 2013

I znów kogoś zamordowali, co się już wcale dziwne nie robi.

U nas na blokach cisza. Raczej nic się nie dzieje. Po sylwestrowe wspomnienia kaleczą mój żołądek. No ale basta, bo przecież lekarz wyraźnie powiedział, że to nie przelewki. Guz mostkowo - móżdżkowy, ale czekam do lutego na pierdolony rezonans. Już drugi... w przeciągu pół roku, więc na samą myśl mi się nie chce. Nic strasznego, przecież ja jestem nieśmiertelna.

Dbajcie o innych.